Listopadowa refleksja
Życie w poprzednich pokoleniach było znacznie prostsze. Zadowolenie nie zajęło im wiele, ponieważ w przeciwieństwie do dzisiejszego nie musieli zmagać się z telefonami komórkowymi, komputerami, telewizją i wszystkimi Nowoczesne życie. Ludzie wtedy skupiali się tylko na zdobyciu wystarczającego wykształcenia, aby móc pracować i ustatkować się, aby założyć własną rodzinę. Dzisiaj w każdym zakątku dostępnych jest tysiąc i jeden rozrywek, gotowych do odwrócenia nas od tego, co obecnie robimy.
Postęp jest dobry. Jest teraz więcej opcji niż kiedykolwiek wcześniej. Life jest łatwiejsze i wygodniejsze. Jest jednak przesadzony. Nie ma punktu końcowego, po prostu stale rośnie, podnosząc stawkę. To credo brzmi: „Wejdź na szczyt lub po prostu zejdź z drogi”.
„… Nie możecie służyć Bogu i mamonie ” (Mt 6:24). Możemy odczuwać dużą presję ze strony rodziny, przyjaciół i środowiska, aby odnieść większy sukces, ale wystarczy tylko Bóg. Po prostu bądź pokorny. Celem naszego życia jest życie w radości z posiadania jednej rzeczy, która jest najbardziej potrzebna: Boże, Ojcze wszechmogący.
Zawsze mówmy sobie: „Jestem chrześcijaninem i Bóg jest jedyną rzeczą, której potrzebuję do szczęścia”. To dlatego, że z Nim „ niewidomi odzyskują wzrok, chromi chodzą, trędowaci są oczyszczeni, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, a ubogim głoszona jest im dobra nowina ” ( Mt 11: 5).
Refleksja o Matce Bożej
Matka Boża czuwała nad nami, odkąd narodziliśmy się na chrzcie, dlatego też powinniśmy również pragnąć, aby była przy naszym łóżku w naszej ostatniej godzinie. Prosimy o to przy każdym Zdrowaś Maryjo: „Módlcie się za nas grzeszników teraz iw godzinę śmierci naszej”. To na łożu śmierci toczy się ostateczna bitwa, która decyduje o naszym wiecznym losie. Jeśli mamy przy sobie Matkę Bożą, możemy być pewni, że wtedy, jak zawsze, „zmiażdży głowę” węża piekielnego (Rdz 3,15).
Święci zawsze modlili się i mieli nadzieję, że w godzinę śmierci będą mieli pod ręką Matkę Bożą. St. Bonawentura napisał, że „nabożne wzywanie Dziewicy jest znakiem zbawienia”. Ostatnia modlitwa do Maryi towarzyszyła przejściu wielu Świętych do życia przyszłego. Nie możemy też zapomnieć, że Jezus chyba powiedział „Matko!” w okrzyku, który wypowiedział na krzyżu przed śmiercią (por. Mt 27,50 i Mk 15,37) – ostatni, serdeczny gest świętego Człowieczeństwa Syna wobec Jego słodkiej Matki.
Rozważmy przykłady niektórych świętych.
Św. Franciszek z Asyżu zmarł w klasztorze Matki Bożej Anielskiej u stóp niebiańskiej Królowej.
Św. Antoni Padewski zmarł śpiewając hymn maryjny O gloriosa Domina! Excelsa super sidera... (O chwalebna Pani, wywyższona ponad gwiazdy).
Na jego deathbed św. Kamil de Lellis chciał, aby obraz Chrystusa ukrzyżowanego z Matką Bożą u stóp Krzyża. Z powagą błagał Dziewicę Bolesną, aby wstawiała się za nim!
Św. Józef Benedykt Labre zmarł po ostatniej, długiej modlitwie przed Matką Bożą Gór w Rzymie.
Św. Jan Józef od Krzyża wypowiadał swoje ostatnie słowa podczas ostatniej agonii, kiedy powiedział do współbrata: „Bądź pomny Matki Bożej!”
bł. Anna M. Taigi zmarła, wzywając rodzinę do nabożeństwa do Matki Bożej i codziennego odmawiania różańca.
Św. Bernadeta zmarła modląc się: „Święta Maryjo, módl się za mną biednym grzesznikiem...”
Św. Wincenty Gerosa przed śmiercią powiedział ostatnie słowo: „Maryjo!”
bł. Agostina Pierantoni i św. Bertilla Boscardin umarli z ostatnią modlitwą na ustach: „Moja Pani, pomóż mi!”
Św. Gemma Galgani napisała list do Matki Bożej. W pewnym momencie, zwracając się do Jezusa, powiedziała: „Weź moją biedną duszę, o Jezu. Powierz to Twojej Matce, a nie będę się bała z piekła." Tuż przed śmiercią powiedziała: „Moja Matko, zawierzam Ci moją duszę. Powiedz Jezusowi, aby się nade mną zmiłował”.
Kiedy umierał św. Pio z Pietrelciny, aż do ostatniego, niesłyszalnego oddechu, powtarzał dwa imiona, które kochał: „Jezus – Maryja”.
Szczęśliwa jest śmierć tego, który wzywa Maryję! Kiedy kocha się Matkę Bożą, wspomnienie tej miłości daje tej duszy synowską pewność, że zostanie zbawiona. St. Maddalena Sophia Barat w przyjemny sposób powiedziała: „Śmierć kogoś naprawdę oddanego Maryi to skok dziecka w ramiona matki.